„Wojny piwne” w dawnym Poznaniu
Rywalizacja między piwnymi producentami ma-przynajmniej w stolicy Pyrlandii- wielowiekową tradycję.
Pisaliśmy już o metodach walki konkurencyjnej pomiędzy Browarami Kobylepole, Huggerów i Nowym Poznańskim w okresie międzywojennym, a dziś sięgniemy jeszcze głębiej, do czasów, kiedy wokół Poznania, jak grzyby po deszczu, wyrastały kolejne...miasta.
Jeśli wybierzecie się na krótki, ledwie kilometrowy spacer, którego początkiem będzie Śródka i z której przeprawicie się ku Katedrze, a następnie Mostem Bolesława Chrobrego, na drugą stronę Warty, by znaleźć się na Chwaliszewie, okaże się, że byliście w 3 średniowiecznych miastach: Śródce, Ostrówku( cieszącym się, aż po kres Rzeczpospolitej, sławą najmniejszego miasta Korony Polskiej) i Chwaliszewie.
Były to tak zwane miasta kapitulne( od kapituły- organu założycielskiego i odwoławczego, zwykle kościelnej) i choć nie mogły – z racji dysproporcji w liczbie ludności-być konkurencją dla Poznania, to jednak potrafiły boleśnie psuć interesy kupców i rzemieślników poznańskich.
W 1510 roku rada miejska ogłosiła zakaz sprzedaży wszelkich produktów- w tym piwa- mieszkańcom Chwaliszewa i innych kościelnych miast oraz- co było chyba ważniejsze- zakazała zakupów ich produktów poznaniakom.
Jednym z najbardziej poszkodowanych był cech piwowarów, gdyż- jak pisze historyk- walki między piwem poznańskim, warzonym na wodzie z Bogdanki, piwem chwaliszewskim na wodzie z Warty i śródeckim na wodzie z Cybiny, trwały do końca samodzielności tych miasteczek…
Źródła: P. Matusik „Historia Poznania”
Piwo mocne, ciemne o barwie przydymionego bursztynu, niesłodzone, o lekkiej nucie wytrawnej, pełne w smaku, z aromatem pomarańczowym uzyskanym poprzez dodanie skórek ze świeżych pomarańczy, z nutami orzechowymi, kawowymi i czekoladowymi. Gęsta i wytworna piana, tworząca ukoronowanie zrównoważonej kompozycji składającej się z szerokiej palety słodów, wysokiej zawartości ekstraktu oraz wyobraźni i doświadczenia naszych piwowarów.
Piwo dolnej fermentacji, ciemne, mocne, długo leżakowane.
zawartość ekstraktu: 14 % wag.
zawartość alkoholu:6 % obj.
składniki: woda, słody: pilzneński, monachijski, pszeniczny, karmelowy, chmiele: Marynka, Lubelski, skórka ze świeżych pomarańczy, drożdże
Inspiracją były tradycyjne rogale świętomarcińskie i to dla nich MARCIŃSKIE stanowi niezastąpionego kompana i niezbędne uzupełnienie. Pasują do siebie jak dwie części opończy św. Marcina...
Miło nam poinformować, że po sukcesach LAGERA, CZARNEGO I PSZENICZNEGO Posnania szykuje się do prawdziwej, jesiennej ofensywy. Do końca roku będziecie mieli okazję skosztować i, mamy nadzieję, zachwycić się 4 nowymi produktami naszego browaru. Pierwszy, którego warzenie rozpoczęliśmy już 16 lipca, będzie naprawdę wyjątkowy. Wyjątkowy jak wydarzenie z okazji którego powstaje: 100 LAT WOLNOŚCI.
11 listopada cała Polska świętować będzie setną rocznicę odzyskania niepodległości. Mamy nadzieję, że bez względu na to jakie są Wasze przekonania, komu przypisujecie zasługę wskrzeszenia Polski i jej powrotu na mapę Europy- wszyscy, z dumą i radością na twarzy i kokardą narodową na piersi, świętować będziemy setną rocznicę tego wydarzenia.
Zgodzimy się, że ta chwila wymaga nadzwyczajnej oprawy i celebracji - stąd pomysł na piwo 100 LAT WOLNOŚCI - nasz wkład w świętowanie tego jubileuszu.
Będzie wyjątkowe, jak okazja z której powstaje: dwumiesięczne leżakowanie, aż 15,1% ekstraktu, 6,5% alkoholu i nadzwyczajne "ułożenie". Świętujmy razem!
Oto POSNANIA - piwo warte Poznania!
Witamy Was serdecznie w krainie POSNANII, napoju uwarzonego zgodnie z zasadami tradycyjnej, rzemieślniczej sztuki piwowarskiej. Krainie czystej wody, jęczmiennego i pszenicznego słodu, chmielu, otwartych kadzi, chłodnych leżakowni. W świecie, w którym zarówno ludzie, jak i drożdże, bezstresowo korzystając z sił natury, nieśpiesznie wydobywają z nich to, co najlepsze: głęboki, wyrazisty smak, intensywny aromat, cudowny kolor i gęstą, aksamitną, pianę.
Witamy w enklawie, do której nie mają wstępu: wyzuty z wszelkich właściwości, międzynarodowy lager, HGB, wielotysięczne tankofermentatory, kukurydza, sztuczne enzymy...
Historia piwa produkowanego w Poznaniu nie zaczęła się bynajmniej w 1971 roku, kiedy to powstały Poznańskie Zakłady Piwowarskie, lecz o wiele wcześniej. Niestety dziś mało kto już pamięta sławne dziewiętnastowieczne browary: braci Huggerów, Stocków, Batkowskiego, Wiczyńskich, Kolankowskiego, Reimanna, Neue Posener, czy Kobylepole założone przez hrabiego Mycielskiego.
Do tej właśnie, urozmaiconej i bogatej historii piwowarstwa w Wielkopolsce chcemy nawiązywać, z niej czerpać, ją przypominać i ją wzbogacać.
W oparciu o nią chcemy dać Wam napój wyjątkowy, mocno osadzony w tradycji wielkopolskiego browarnictwa. Piwo jasno i konkretnie artykułujące swoje pochodzenie, cechy stylu i charakter.
Tak - poznański charakter i tradycja są dla nas bardzo ważne.
Pracowitość, dokładność i cierpliwość – fundamenty naszej odrębności, przełożyliśmy na język piwa.
Oto POSNANIA - piwo warte Poznania!
Tradycyjną poznańską pracowitość, dokładność i cierpliwość przełożyliśmy na język piwa. Żadnych kompromisów. Zgodnie z rygorystyczną browarniczą tradycją: tylko woda, słód i chmiel. Tyle, że najlepsze: najwyższej jakości słód i starannie wyselekcjonowany chmiel. Do tego drożdże i długie tygodnie spędzone w otwartych kadziach i leżakowni. To tam, z pomocą sił natury, tworzy się niepowtarzalny, głęboki smak, wyrazisty aromat i aksamitna piana.
Oto POSNANIA - piwo godne Poznania!
Tradycyjną poznańską pracowitość, dokładność i cierpliwość przełożyliśmy na język piwa. Żadnych kompromisów. Zgodnie z rygorystyczną browarniczą tradycją: tylko woda, słód i chmiel. Tyle, że najlepsze: najwyższej jakości słód i starannie wyselekcjonowany chmiel. Do tego drożdże i długie tygodnie spędzone w otwartych kadziach i leżakowni. To tam, z pomocą sił natury, tworzy się niepowtarzalny, głęboki smak, wyrazisty aromat i aksamitna piana.
Oto POSNANIA - piwo godne Poznania!
Mocne, unikatowe piwo o słodowym smaku z odrobiną słodyczy.
Niespotykany ciemny, rubinowo-wiśniowy kolor.
Aksamitna, wytworna piana, bogaty aromat.
Doskonały kompan szneki z glancem, chruścików i rogali marcińskich.
Lubi kobiety. Z wzajemnością.
POSNANIA CZARNE - mocne, pełne piwo o ciemnym, rubinowo-wiśniowym kolorze. Wspaniały słodowy smak z odrobiną słodyczy i karmelu. Wysoka zawartość ekstraktu i szeroka gama użytych słodów uwypukla paletę możliwości browaru i umiejętności piwowara. Pełna i zrównoważona kompozycja o bogatym aromacie i aksamitnej, wytwornej pianie.
Ekstrakt 14 plato, alkohol 6% obj., autorska receptura piwowara Wojciecha Jędrzejczaka
CIEMNE - piwo typu lager, charakteryzujące się ciemniejszą barwą, od bursztynowej poprzez rubinową , brązową, ciemnobrunatną, aż po prawie czarną. Kolor uzyskiwany jest poprzez dodanie słodów karmelowych lub palonych.
Słody karmelowe powstają najczęściej poprzez karmelizowanie słodu zielonego lub gotowanie słodów jasnych. Karmelizowanie, czyli utrzymywanie przez dłuższy czas słodu zielonego w temperaturze 60-70 stopni powoduje, że wewnątrz ziarna zachodzi proces, który określić można jako mikrozacieranie. Enzymy zachowują się tak, jak w procesie zacierania - rozkładając skrobię na cukry prostsze. W dalszym procesie słód praży się, co skutkuje powstaniem melanoidyn, wnoszących nuty pieczonej skórki chleba.
Słody palone powstają w procesie palenia słodów w specjalnych piecach, zwanych palarkami. Skutkiem tego jest praktycznie utrata cukrów, ale zaledwie kilka % palonego słodu wystarczy, by znacznie przyciemnić piwo i tę cechę wykorzystują piwowarzy, by nadać odpowiednie zabarwienie ostatecznemu produktowi. Słody te wnoszą do piwa nuty kawy, czekolady, karmelu.
Solidne, treściwe piwo z wyraźnym charakterem.
Gęsta, puszysta piana, intensywny aromat.
Niezastąpiony kompan kaczki z pyzami, pyrów z gzikiem czy szarych kluch.
Równie dobry do czipsów z podziemnych pomarańczy i sportowych emocji.
POSNANIA LAGER - powrót do tradycyjnego sposobu zacierania, warzenia i filtracji. Fermentacja w otwartych kadziach (w których drożdże „nie stresują się”) oraz długie leżakowanie, powodują, że doskonałe składniki: woda, słód pilzneński, chmiele Lubelski i Marynka, odwdzięczają się nam solidnością, bogatą treścią i charakterem. Już pierwszy łyk przekonuje nas, że warto było poświęcić mu długie tygodnie troskliwej opieki. Od samego początku na języku czujemy najważniejszą cechę dobrego lagera: zrównoważone przełamanie słodkości słodu goryczką chmielu. Intensywny aromat i gęsta, puszysta piana dopełniają obraz klasyka gatunku w najlepszym wydaniu.
Ekstrakt 12 plato, alkohol 5% obj., autorska receptura piwowara Wojciecha Jędrzejczaka
LAGER w szerszym znaczeniu, w typologii piwnej, oznacza każde piwo dolnej fermentacji. Do tej grupy należą między innymi: pilznery, koźlaki, piwa marcowe, portery bałtyckie.
W węższym, to najpopularniejszy styl piwa - szacując skromnie, ponad 80 % piwa produkowanego na świecie, to lagery.
Lager to wizytówka każdego browaru, każdego piwowara, ale to również - za sprawą koncernowych gigantów wytwarzających tzw. międzynarodowy jasny lager – najbardziej wyprany ze swych cech rodzaj piwnego napoju. Produkt, który smakować ma (a w zasadzie nie zniechęcać) jak najszerszej grupie konsumentów.
Dlatego za punkt honoru postawiliśmy sobie przywrócenie lagerowi jego podstawowych, zagubionych w walce o masowego konsumenta i zapomnianych, cech.
Delikatne, łagodne piwo z cytrusowym otwarciem i słodowym zakończeniem.
Idealny kompan owoców morza i ryb.
Równie dobry do kwaśnych jaj, zupy korbolowej i plyndzy.
Niezastąpione w gaszeniu upalnego pragnienia.
POSNANIA PSZENICZNE - nawiązanie do najlepszych wzorców niemieckiej szkoły piwowarskiej obecnej w Poznaniu przed I wojną światową. Odpowiednio dobrana temperatura zacierania powoduje powstanie aromatu bananowego. Delikatne, łagodne, nieco wytrawne w smaku piwo, z cytrusowym otwarciem i słodowym zakończeniem. Przez duże wysycenie musujące i tworzące obfitą, orzeźwiającą pianę. Bodaj czy nie najlepsze pszeniczne w Polsce.
Ekstrakt 12,5 plato, alkohol 4,5 % obj., autorska receptura piwowara Wojciecha Jędrzejczaka.
PSZENICZNE - piwo górnej fermentacji, powstające ze słodu pszenicznego. Przed wiekami prawo do jego warzenia posiadały tylko browary książęce, a później klasztorne - ze względu na obawę o zbyt duże zapotrzebowanie na niezbędną do wypieku chleba pszenicę.
Piwo to pozostaje najczęściej niefiltrowane, a osad drożdżowy sprawia, że charakteryzuje się zmętnieniem i miękkością faktury. Odznacza się zwykle słodkim (czasem bardzo) aromatem i charakterystyczną kwaskowością, lecz niską pełnią oraz wysokim wysyceniem. Często spotykane są nuty goździków, bananów, wanilii, cytrusów, a w piwach wersji ciemnej dochodzą jeszcze karmel, chleb i opiekane tosty.
Aromat chmielu jest bardzo dyskretny, a smak również nie ma charakteru goryczkowego.
Rug cug: załóż papcie, weź bejmy, idź do składu i lajśni kastę, abo dwie!
Stoi na stacji wielgachno bana
cało w oliwie jest opypłana.
Para z ni bucho i poświstuje
a palacz ciyngiym wef ni hajcuje.
Wuchte wagonów mo zahoczone
wef kożdym klunkrów jest nawalone.
Jest tych wagonów cóś ze śtyrdzieści
wcale nie wiada co sie tam zmieści.
W piyrszym wagónie kole wynglarki
jadom z Poznania same Kaczmarki
jedzie tyż kundziu i z Wildy szczuny
a kożdy śrupie z tytki bonbony.
Wef drugim szkieły i ejber łysy
śtyrech góroli i dwa hanysy.
Potym jest proszczok, owce i kónie
wszysko to w czecim jedzie wagónie.
Dalej som ryczki i szafónierki
jakieś wymborki i salaterki.
Śtyry wagóny jadom z meblami
za nimi dziesińć wagónów z pyrami.
Na samym kuńcu cołkiym dla śmiechu
tyn co to pisoł – sam Wuja Czechu.
06 stycznia 1875 zapisał się w kronikach Poznania nie byle jakim wydarzeniem. W tym dniu otwarto olbrzymią, luksusowo wyposażoną i bardzo wytworną piwiarnię (a właściwie restaurację-piwiarnię) "Bismarck-Tunnel". Wzorowana na słynnej, berlińskiej "Ratskeller" - Pod Czerwonym Ratuszem, piwiarnia była wprost gigantyczna: 51,5 metra długości, 14 szerokości i 5 wysokości i mieściła się w piwnicach dwóch monumentalnych kamienic zlokalizowanych ( a jakże) przy ul. Bismarcka 2-4 (obecnie ul. Kantaka).
Do lokalu prowadziły 2 niezależne wejścia z poziomu ulicy. Pokonawszy kilkadziesiąt schodów docierało się do wspaniałej sali głównej, której sklepienie wsparte było na stojących w dwóch rzędach i wyposażonych w ozdobne kapitele, szesnastu kolumnach. Pierwszym dzierżawcą tej, przechodzącej często z rąk do rąk piwnej oazy, był Browar Aukcyjny "Eichberg" spod Świebodzina, który prowadził w niej wyszynk piw własnej produkcji. Jako zakąski podawano grochówkę z wieprzowymi uszkami, świebodzińskie kiełbaski z magdeburską kapustą, majonez z ryb i angielski rostbef.
Po 12 latach funkcjonowania Bismarck-Tunnel został zamknięty z powodu zbyt wysokich kosztów działalności i przez 9 lat służył różnym celom, w tym przez 5 - jako skład win znanej i szanowanej firmy A.Cichowicz.
Odnowiony-wyposażony w nowoczesną wentylację, gazowe oświetlenie, podium dla orkiestry, fontannę z figurą Erosa, stylowe, dębowe meble i bufety, przyozdobiony malowidłami berlińczyka Maksa Lindaua- przyjął ponownie gości w grudniu 1896 roku za sprawą właściciela kamienic Juliusa Waldsteina. Prowadzona na szeroką skalę akcja promocyjna lokalu zarządzanego teraz przez Paula Mandla, wabiła z kart kolorowych pocztówek i przewodników po mieście, do " poznańskiej osobliwości " i miejsca "schadzki wszystkich nieznajomych". Piwną atrakcją były nieznane jeszcze wówczas w Poznaniu trunki ze sławnego browaru G.Pschorr w Monachium. Mandel organizował także kilkudniowe wyszynki piw : dortmundzkiego jasnego z browaru Union w Dortmundzie, berlińskiego Bocka z browaru Schultheissa w Berlinie i norymberskiego browaru Siechena. Wyszynk połączony był z konsumpcją monachijskich białych kiełbasek (Bockwurst) z kartoflami i kwaśną kapustą.
W 1901 roku lokal ponownie zmienił dzierżawcę-został nim najbardziej znany i największy poznański Browar Towarzystwa Akcyjnego w Poznaniu, dawniej Bracia Hugger. Podawano piwo Jasne Eksportowe i ciemne Victoria Brau.
Ledwie po kilku latach Bosmarck Tunnel ponownie zmienia wystrój za sprawą nowego zarządcy Gustava Trillera. 26 października 1907 roku rusza lokal, a wraz z nim wynalazek: specjalny stół dla słomianych wdowców. Podawano piwa browaru Union w Berlinie w tym ulubiony Goldbier. W 1909 wprowadzono nowe piwa: Reisidenzbrau i Schlossbrau, produkowane "z najlepszego słodu i chmielu" w Neue Posner Bairische Bierbrauerei (Nowy Browar Poznański Piwa Bawarskiego)...
Pierwsze z nich określano mianem piwa specjalnego, drugie zaś, poznańskim kulmbacherem, gdyż warzono je na sposób słynnego piwa kulmbachskiego, a z uwagi na właściwości zdrowotne, polecano szczególnie chorym na anemię(!) i rekonwalescentom. Każdy nabywca 30 butelek (jednorazowo) otrzymywał w prezencie szklany puchar browaru. Podczas corocznych, niezwykle widowiskowych festynów organizowanych przez Trillera, odbywały się bawarskie zabawy z niespodziankami i specjalnymi koncertami oboistów 46 Pułku Piechoty lub Batalionu Trenów w Poznaniu. Serwowano wyśmienite w smaku i i nadzwyczaj mocno warzone piwa Monopol-Bock i Urbock, pochodzące z Nowego Browaru Poznańskiego, opatrzone etykietą z wizerunkiem dwóch dorodnych kozłów, opartych kopytami o beczkę piwa.
Bismarck Tunnel nie przetrwał I wojny światowej, a z mapy Poznania zginęła prawdziwa świątynia złocistego trunku...
(za Waldemarem Karolczakiem "Napoje alkoholowe w lokalach poznańskich na przełomie XIX i XX wieku")
Za nami kolejna "niehandlowa" niedziela. Jej idea, również w branży piwowarskiej, ma swoje wielowiekowe tradycje. Zatwierdzony 23 listopada 1492, przez radę miasta Poznania statut piwowarów w punkcie 37 głosił:
"Także jeśli którykolwiek z braci w niedzielę, bez zgody i wiedzy starszych zezwoli suszyć słód, albo też któryś z braci piwowarów będzie przyjmować zboże na skład, taki zapłaci pół kamienia wosku"
Szczęśliwie spożywania złocistego trunku w niedzielę nikt nie wzbraniał.
(za W. Karkucińska i J. Wiesiołowski "Statuty cechu piwowarów")
Statystyczny Polak wypija rocznie około 97 litrów piwa-całkiem sporo. W Europie wyprzedzają nas tylko Irlandczycy, Czesi i Bawarczycy.
Jednak jeśli ktoś uważa, że to historyczny rekord (wszak w latach 80 XX wieku było to zaledwie około 26 l) niechaj zajrzy do poznańskich roczników. W roku sprawozdawczym 1890/1891 poznaniacy wypili 74.899 hl złotego trunku, co w przeliczeniu, daje średnio 109 litrów na głowę mieszkańca!
Zatem: współcześni poznaniacy-do pracy!
(za W.Karolczak "Napoje alkoholowe w lokalach poznańskich na przełomie XIX i XX wieku")
Kampania zwalczająca obyczaj spożywania alkoholu nie jest bynajmniej wymysłem Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Ma długą i burzliwą historię...
Poznański Urząd Statystyczny w roku sprawozdawczym 1888/89 naliczył w mieście 313 restauracji, traktierni i szynkowni. Przy 68.138 mieszkańcach dawało to jeden lokal na 218 osób! Ponadto działało jeszcze 37 małych „handli gorącymi napojami”- a władze, dbające o budżet miasta, chętnie udzielały dalszych koncesji. Sprawiało to, że alkohol, a szczególnie piwo, był łatwo dostępny, czego opłakane skutki na ulicach zauważały codzienne gazety. Dziennik Poznański z 29 kwietnia1893 pisał :,,Zbiegowisko wywołała onegdaj na Kramarskiej ulicy pijana kobieta, która skutkiem nadużycia gorzałki, nie mogąc utrzymać się na nogach wraz z małym dzieckiem na ręku, co krok padała na bruk. Oburzeni tem obecni zaczęli ją okładać kijami, aż przywołany policjant zaprowadził ją do domu na Chwaliszewie.”
Dostrzegając problem znany pisarz i księgarz Józef Chociszewski, 26 stycznia 1890 roku powołał do życia „ Jutrzenkę”-Towarzystwo Wstrzemięźliwości w Poznaniu. W pierwszym półroczu zgromadziło ono blisko 300 osób w tym 60 kobiet. Podstawowym celem organizacji było zwracanie uwagi na niebezpieczeństwa wynikające z nadużywania alkoholu. Regularnie, co tydzień ( później niestety co dwa :-) w niedzielne wieczory odbywały się zebrania, na których wygłaszano odczyty i referaty z tej dziedziny. Towarzyszyły im śpiewy, deklamacje i pogadanki.
W spotkaniach uczestniczyli często lekarze, a niekiedy przedstawiciele polskiego ziemiaństwa i arystokracji np. książę Zdzisław Czartoryski, który 12 lutego 1893 roku w długim przemówieniu udowadniał ścisły związek anarchizmu i socjalnej demokracji z pijaństwem...
W niedzielę 16 czerwca 1901 r z inicjatywy Jutrzenki w sali wielkiej Bazaru odbył się pierwszy wiec obyczajowy w sprawie pijaństwa i karciarstwa. Uczestniczyło w nim przeszło 600 delegatów z miasta i prowincji- obszerne sprawozdania zamieściły największe lokalne, polskie gazety. Szczytowym osiągnięciem Towarzystwa było uruchomienie kawiarni „ bez alkoholicznych napoi”, której otwarcie nastąpiło 11 października 1891 roku. Lokal mieścił się na parterze kamienicy przy ulicy Wielkie Garbary 40 i serwowano w niej (w godz. 8-22) kawę, herbatę, czekoladę, mleko, a także obiady i kolacje. Pobyt umilała lektura pism polskich i niemieckich, wśród nich „Pobudki do szerzenia wstrzemięźliwości” oraz gra w szachy, warcaby, domino i młynek.
Kawiarni nie ominęły ataki ze strony amatorów alkoholu. Jak donosił „Dziennik Poznański” 25 listopada 1891 roku: „Do lokalu Jutrzenki przy W. Garbarach przybyło w niedzielę kilku pijanych hołyszów, którzy upiwszy się poprzednio, wpadli umyślnie do lokalu i wszczęli tam burdę potrącając spokojnie obradujących zebranych, a nawet raniąc ich nożami. Zarekwirowano policyą, która kilku napastników odstawiła do więzienia, gdzie ich zapewne pouczą, że nie wolno bezkarnie naśmiewać się, a nawet bić osoby, które trzeźwość postawiły sobie jako hasło żywota”
W kwietniu 1892 roku ukazał się, staraniem Towarzystwa, śpiewnik „Piosenki Jutrzenki” zawierający pieśni, piosenki i wiersze potępiające pijaństwo, karciarstwo i socjalizm (niezłe trio prawda:-) Ruch wzmagał się- 22 listopada 1905 roku powstało „Wyzwolenie” - Towarzystwo Zupełnej Wstrzemięźliwości od Napojów Alkoholowych. Zawiązało się na wielkim wiecu zwołanym ponownie w Bazarze przez księdza Kazimierza Niesiołowskiego. Jednak już pierwsze walne zgromadzenie Towarzystwa -3 grudnia -pokazało jak wystygł początkowy entuzjazm uczestników wiecu sprzed kilkunastu dni. Spośród 130 osób, które zadeklarowały w Bazarze akces, zaledwie połowa postanowiła zerwać z nałogiem, pozostali zrezygnowali, uważając to za zbyt duże poświęcenie...
Z plagą walczyły także władze policyjne, jednym z jej zadań było odwożenie pijanych do izby wytrzeźwień, aby nie wywoływali swym widokiem zgorszenia publicznego. Jak wynika z policyjnych zestawień w 1897 roku znaleziono na poznańskich ulicach i placach 132 osoby nieprzytomne z pijaństwa, w tym 49 kobiet. W marcu 1890 roku weszło w życie rozporządzenie policji Rejencji Poznańskiej na mocy którego wszelkie lokale publiczne musiały być zamykane o 22.00... W 1899 roku prezydent policji wydał dla miasta Poznania i przedmieść rozporządzenie zakazujące sprzedaży alkoholu dzieciom poniżej 16 roku życia oraz uczniom... W 1907 roku przy Podgórnej 4 powstała Miejska Stacja Opiekuńcza dla Alkoholików. Je zadaniem była indywidualna opieka nad uzależnionymi. Biuro Stacji udzielało porad, a w razie konieczności kierowało pijaka na odpowiednie leczenie, podczas którego rodzina otrzymywała wsparcie finansowe. Po zakończeniu kuracji zabiegała o znalezienie odpowiedniej pracy i przekazanie delikwenta towarzystwu wstrzemięźliwości. Ale jak tu nie ulec pokusie - choćby małego jasnego - skoro, co krok, kusiły lokale najróżniejszego autoramentu, standardu, prowieniencji, a w nich ZIMNE...
(Za W.Karolczak "Walka z pijaństwem w Poznaniu w latach 1890-1914")
Bez drożdży nie byłoby piwa... To oczywiste stwierdzenie, ale przecież zostały odkryte dopiero w XIX wieku. Jak zatem radzili sobie piwowarzy wcześniej?
Otóż u początków browarnictwa piwo powstawało na skutek oddziaływania fermentacji spontanicznej, a już w średniowieczu zauważono, że dodanie do brzęczki owoców przyśpiesza ten proces( dziś wiemy, że na skórce owoców znajdują się drożdże Saccharomyces cerevisiae).
Obecnie piwowarzy mają możliwość skorzystania z setek różnych szczepów drożdży. Jeśli to nie wystarczy- można skorzystać z patentu browaru Rogue, który wyizolował drożdże z brody swego głównego piwowara (który nie golił się od kilkudziesięciu lat i kilku tysięcy warek), a następnie wykorzystał je do uwarzenia piwa. Smacznego...
(za T. Kopyrą „Piwo-wszystko co musisz wiedzieć, żeby nie wyjść na głupka”)
Poniedziałek, 17 października 1814 roku, zapisał się czarno w annałach światowego browarnictwa. Kadź londyńskiego browaru Meux zawierająca 6.000 hl (600.000 litrów) nie wytrzymała naporu cieczy . Pękając spowodowała reakcję łańcuchową i uszkodziła kolejne tak, że na ulice Saint Giles wypłynęło prawie 1,5 miliona litrów PORTERA.
Fala uderzeniowa zmiotła dwa domy, zalewając piwnice w których śmierć , na skutek piwnego potopu, poniosło osiem osób...
Jak stwierdził filozoficznie Keynes: patrząc z szerszej perspektywy-wszyscy umrzemy... Mam wrażenie, że gdyby tylko istniała możliwość wyboru sposobu rozstania się z tym światem, ten scenariusz znalazłby wielu zwolenników wśród piwnych pasjonatów...
(za T. Kopyrą „Piwo-wszystko co musisz wiedzieć, żeby nie wyjść na głupka”)
Najdłuższa lada barowa znajduje się w Beer Barrel Saloon w Put-in- Bay na South Bass Island, wyspie na jeziorze Erie. Mierzy 123,7 metra i wyposażona jest w 56 kranów, które obsługuje, w godzinach szczytu, nawet 20 barmanów. By porozmawiać z którymś o życiu , kobietach, samochodach czy piłce nożnej (o ile jest emigrantem, rzecz jasna:-), wystarczy usiąść na jednym ze 160 hokerów ulokowanych wzdłuż baru...
Czy ktoś z Was był może w tym piwnym sanktuarium ?
( za M. Jacksonem „Vademecum piwa”)
Najsłynniejszy przedwojenny browar Poznania, został założony najprawdopodobniej w 1851 roku przez Ambrosiusa Huggera., który przyjechał do stolicy Wielkopolski ze wsi Ludomy koło Obornik. w 1844r. Niespełna 5 lat później jego synowie Alfons i Julius uruchomili browar przy ul. św Wojciecha 29. Po 15 latach działania był to już największy tego typu zakład w całej Wielkopolsce. Pierwszy budynek na ulicy Wronieckiej 15 stanął w 1851r.. Pięć lat później pojawiły się trzy kolejne. Dokument ubezpieczeniowy z 1876 roku wymienia: budynek mieszkalny, słodownię ze spichrzem, browar i przybudówkę.
W połowie lat 70 XIX w roku Huggerowie szukają lokalizacji dla nowego, większego zakładu. Wybór pada na parcelę usytuowaną pomiędzy ul Półwiejską, Brama Wildecką- uliczką biegnącą wzdłuż fortyfikacji miejskich przy Forcie Grolmana, budynkiem sądu wojskowego, a cmentarzem ewangelickim. Dokument ubezpieczeniowy z 1876 r wskazuje, że pod adresem Półwiejska 25 znajduje się już duża lodownia składająca się z dwóch poziomów piwnic. Służyła ona prawdopodobnie początkowo jako zaplecze browaru przy ul św Wojciecha. Do maja tego roku wzniesiono tam też dwa trzykondygnacyjne domy mieszkalne (od frontu) .
Rozbudowa trwała aż do 1890 roku : dawna lodownia zmieniła przeznaczenie, w jej pomieszczeniach na 3 piętrach umieszczono leżakownię i fermentownię, nad którymi znajdował się basen chłodzący. Właściwa lodownia, o wysokości około 14m, ulokowana został wzdłuż skarpy. Na terenie niegdysiejszych ogrodów, na tyłach działki, powstała ogromna budowla składająca się z z warzelni, niższego budynku środkowego, mieszczącego słodownię wieżową z dostawianą klatką schodową oraz suszarni z charakterystycznym kominem. Od strony podwórza znajdowały się dobudówki maszynowni i kotłowni z maszyną parową obsługującą urządzenia browarnicze i kolejny komin.
W 1895 r browar braci Huggerów przekształcony został w spółkę akcyjną pod nazwą Bierbrauerei Aktien-Gesellschaft vormals Gebruder Hugger. Wokół dziedzińca wybudowano zaplecze biurowe i warsztaty, a w 1915 r zainstalowano nowe kotły i postawiono wyższy komin.
Browar w dobrej kondycji dotrwał do I wojny światowej. Po jej zakończeniu w 1918 pojawił się problem jego wykorzystania dla przemysłu polskiego. Okres niepewności i stagnacji trwał do 1926 roku, kiedy to spółka Fabryki Chemiczne Dr Roman May zaczęła wykupywać akcje browaru zwanego teraz Browarami Huggera „kierując się w tej decyzji zarówno względami ekonomicznymi, jak i narodowymi”. Spółka zamierzała produkować słód i eksportować go do Stanów Zjednoczonych, a z osiągniętych zysków pokrywać koszty zakupu fosforytów i pirytów niezbędnych do produkcji nawozów sztucznych. Niestety wielki kryzys lat 30 spowodował całkowity upadek tego projektu. Dodatkowo niższe spożycie piwa, wysokie ceny chmielu i opodatkowanie spowodowały, że produkcja systematycznie spadała aż do poziomu zaledwie 38,5 tyś hl to jest 10% zdolności produkcyjnych. W 1937 roku upadający browar wzięła w sześcioletnią dzierżawę firma Browar Związkowy Związku Restauratorów, dawny Hugger sp z o. o.
Wojna przekreśliła te plany i związane z nimi inwestycje modernizacyjne. W czasie jej trwania browar funkcjonował pod zarządem władz okupacyjnych, a po zakończeniu, w 1945 firma została upaństwowiona. Wtedy rozpoczął się też długi łańcuch przekształceń organizacyjnych i własnościowych skutkujących utworzeniem w 1951 roku Zakładów Piwowarsko-Słodowniczych, które w 1971 roku otrzymały nazwę Wielkopolskie Zakłady Piwowarskie w Poznaniu, a pod koniec lat 70: Zakłady Piwowarskie w Poznaniu.
Ostatnie butelki na Półwiejskiej zostały napełnione złocistym trunkiem w 1980 roku... Potem uruchomiono tam wytwórnię wód gazowanych. Monumentalne budynki Huggerów, tzw przemysłowej architektury ceglanej-zwanej w Niemczech Rundbogenstil -usytuowano dodatkowo na skarpie, co potęgowało wrażenie ich rozmachu.Cechami charakterystycznymi tego stylu są półkoliście zamknięte okna, lizenowo-płycinowe podziały ścian i fryzy arkadowe. Zastosowana w budynkach browaru odmiana tego stylu odznaczała się znaczną redukcją form architektonicznych, odcinkowo zamkniętymi otworami okiennymi oraz prostym detalem wykonanym z licowej, czerwonej cegły.
Konstrukcja składała się z ceglanych ścian, żeliwnych kolumn i podciągów. Całość wpisana w linie wałów i fortyfikacje sprawiała wrażenie raczej twierdzy niż zakładu przemysłowego. No i ta lokalizacja.... Praktycznie serce miasta. Zachodnia moda na rewitalizację obiektów przemysłowych zdążyła dotrzeć do Poznania na szczęście jeszcze przed całkowitym zniszczeniem substancji tego wspaniałego obiektu. Dziś możemy cieszyć się jego drugim, wspaniałym życiem.
Nie bez kozery Stary Browar zyskał miano najpiękniejszego centrum handlowego świata i zapiera dech w piersi każdego obcokrajowca, który przestąpi jego próg. Szkoda tylko, że zwiedzający nie mogą już spróbować sławnych wyrobów Browaru Huggerów: Victoria Brau, Składowego, Kryształu, Specjała, Portera.
Na szczęście jest Posnania...
(za A. Dolczewską „Browar braci Huggerów i kilka słów o poznańskich browarach w XIX wieku”, P. Kwiatkowskim „ Lech i jego kompania” i P. Borkowiczem „Nowy pomysł na Stary Browar”)
Fryzyngia( Freising)- małe miasteczko nad Izerą, 33 km na północ od Monachium to Mekka wszystkich piwoszy. To tam na szczycie pobliskiego wzgórza stoi Bawarski Państwowy Browar Weihenstephan(Bayerische Staatsbrauerei Weihenstephan )- kiedyś klasztor benedyktyński pod wezwaniem św. Stefana, który uzyskał prawo warzenia piwa w 1040 roku.
Uznawany za najstarszy, działający browar na świecie, jest również siedzibą wydziału browarniczego Uniwersytetu Technicznego w Monachium. Produkuje 10 rodzajów piwa z czego połowa stanowią pszeniczne.
(za M. Jacksonem „Piwo”)
Nie, nie chodzi o Magdalenę Mielcarz, ale o dawne określenie słodownika lub piwowara, pochodzące od niemieckiego Malzer. To oni -mielcarze właśnie- do lat 70 XIX w, warzyli piwo „ do codziennego użytku, które potem chrzcono przyzwoicie i butelkowano(...).
Pamiętam jeszcze owe rzędy flaszek po kuchniach i sieniach, a na Chwaliszewie często w oknach stojące, z białym peruczkami na szyjkach. Wodą, prócz kaczek i czworonożnych gasili pragnienie ci, którzy na piwo nie mieli grosza; dopiero gdy rozchodzić się zaczęła fama Priesnitza*(…), woda zyskała na respekcie, weszła powoli w zwyczaj i spędziła ze stołów naszych ów niewinny, jasnobrunatny trunek powszechnie używany”
(za M. Mottym „Przechadzki po mieście”)
*Vincenz Priessnitz (Vincenz Prisnitz, Vincenz Prißnitz, czes. Vincent Priessnitz) – 1799-1851, pochodzący z tzw Śląska Austriackiego (prowincja monarchii Habsburgów- część Śląska w granicach Austrii) krzewiciel hydroterapii.
Po śmierci najstarszego brata i utracie wzroku przez ojca, w wieku 12 lat Vincenz przerwał naukę i skoncentrował się na pracy w rodzinnym gospodarstwie. Z krótkiego pobytu w szkole nie wyniósł zdolności czytania i pisania, był więc analfabetą. W wieku 16 lub 17 lat spadł z konia i złamał przy tym dwa żebra. Bez fachowej pomocy lekarskiej narażał się na powikłania – choroby organów wewnętrznych. Z braku środków finansowych musiał sobie pomóc sam. Do rany przyłożył nasączony zimną wodą opatrunek, bandażując ją ciasno wieloma warstwami chust. Żebra zrosły się bardzo szybko – dając w ten sposób początek metodzie „opatrunków Prießnitza”. Wkrótce też Vincenz otrzymał przydomek „wodnego lekarza”.
W 1830 roku otrzymał od władz austriackich oficjalne zezwolenie na otworzenie i prowadzenie zakładu kuracyjnego opierającego się na metodach wodoleczniczych.
Wkrótce w łaźni zakładu kuracyjnego zainstalowano olbrzymią na ówczesne czasy wannę o średnicy 10 metrów, w której kuracjusze mogli nawet pływać. Wewnątrz wanny znajdowała się mała fontanna. W 1832 został zmuszony do rozbudowy dobrze prosperującego zakładu, dobudował wówczas nowy budynek z 18 pokojami i wielką salą. Równocześnie w zakładzie kuracyjnym mogło przebywać ok. 100 pacjentów. W 1838 uzyskał pozwolenie na prowadzenie uzdrowiska. Do śmierci Vincenza w 1851 roku z terapii wodnych zakładu skorzystało 36.000 pacjentów. Zakład wodoleczniczy istnieje do dnia dzisiejszego w Lázně Jeseník k. Jesionika w Czechach.
Był również zwolennikiem hartowania zdrowia poprzez lodowate prysznice (spadek wody z kilku metrów na pacjentów; pierwszy prysznic jego konstrukcji był po prostu zlokalizowaną na wolnym powietrzu rynną, z której woda ze źródeł spadała na głowy kuracjuszy).
Prießnitz wszedł na stałe do zasobów języka polskiego.To właśnie od jego nazwiska w spolonizowanej formie wywodzi się słowo prysznic. (Wikipedia)
Zachwycałeś się cudowna pianą Guinness'a z puszki?
Jej sekret to widget: plastikowa kulka wymiarami zbliżona do piłeczki pingpongowej, z niewielkim otworkiem. Umieszcza się ją w puszce i dodaje kroplę ciekłego azotu, a następnie zalewa piwem o niskim nasyceniu i zamyka wieczkiem.
Kiedy azot się podgrzeje, przechodzi w stan gazowy i znacznie zwiększa ciśnienie w puszce, które wtłacza, do środka piłeczki, piwo i gaz.
Otwarcie puszki powoduje gwałtowny spadek ciśnienia, co skutkuje intensywnym, wirującym wypływem z małego otworka widgetu, a co za tym idzie, cudownie gęstą i obfitą pianą.
Dziś, prócz klasycznych, przytwierdzanych do dna puszki, spotkać możecie jeszcze, różnego kształtu, tzw. floating widget- swobodnie pływający w piwie, oraz tzw. rocket widget- zaprojektowany do butelek.
W Posnanii raczej go nie znajdziecie- koszt projektu browaru z Saint Jame's Gate, wyniósł ładnych kilka milionów funtów...
„Panie starsze już wcześniej wstawszy, piły kawę,
Teraz drugą dla siebie zrobiły potrawę:
Z gorącego, śmietaną bielonego piwa,
W którym twaróg gruzłami posiekany pływa...”
Gramatka - bo to ją opisywał w „Panu Tadeuszu” Mickiewicz- to bardzo popularne kiedyś, szczególnie w okresie ścisłego postu, danie śniadaniowe.
W dobie powrotu do tradycyjnej kuchni naszych przodków, przypominamy, jak je przyrządzić:
gorące piwo podprawić śmietaną i żółtkami z dodatkiem przypraw korzennych i miodu. Do talerza nakruszyć solidną porcję twarogu i zalać tak przygotowanym piwnym płynem. Do tego pajda razowego chleba, grubo posmarowana masłem i posypana solą.
Wypróbowaliśmy, wykorzystując- jako bazę- Posnanię Czarną
Delicje!
Tradycja spożywania złocistego napoju podczas zwiedzania wystaw i targów ma długą historię.
Wraz z rozkwitem XIX sztuki piwowarskiej, stał się on nieodłącznym elementem każdej imprezy i , z biegiem lat, zajmował coraz bardziej eksponowane miejsce.
W 1895 roku, podczas Prowincjonalnej Wystawy Przemysłowej w Poznaniu, wzniesiono (na terenie pomiędzy dzisiejszymi ulicami Libelta i Święty Marcin): halę przemysłową (ponad 7.000 m2), halę maszyn (ponad 3.000 m2), 30 mniejszych pawilonów, dwie muszle koncertowe, restauracje, kawiarnie, strzelnicę, a nawet...cyrk. Swoje stoiska miało tam ponad 700 wystawców różnych branż.
Na potrzeby wyszynku piwnego powstał również specjalny pawilon, o drewnianej konstrukcji szkieletowej, w formie przypominający staroniemiecki zamek rycerski.
Okazały, dwupiętrowy, szachulcowy budynek wieńczyły dwie wieże: widokowa, okrągła, 20 metrowa, na której szczycie znajdował się taras, z którego podziwiano panoramę okolicy, oraz niższa, prostokątna, 3 piętrowa, z czterospadowym dachem.
Na parterze mieściła się wielka sala restauracyjna z wydzielonym, obszernym miejscem dla orkiestry.
Do tylnej części przylegała weranda i ogród z namiotem Nowego Browaru Poznańskiego, na którym namalowano ogromnych rozmiarów pruskiego orła, trzymającego w szponach... kufel piwa i pęczek rzodkiewek.
Okolicznościowa Gazeta Poznańskiej Wystawy, piórem swego dziennikarza, pisała: ”Malarz tego dziwolągu miał zapewne najszczersze intencye, ale niejednemu, z patryotycznie usposobionych gości niemieckich, ta profancya najwyższego godła państwowego podobać się nie będzie”
Szczęściem nieograniczone zasoby Pilzneńskiego z Nowego Browaru Poznańskiego oraz Wurzburger Hofbrau z browaru Konrada Kisslinga, łagodziły nastroje...
(za W. Karolczakiem „Napoje alkoholowe w lokalach poznańskich na przełomie XIX i XX wieku”)
International Bittering Unit - międzynarodowa jednostka goryczy, oznaczająca stopień nachmielenia/goryczy w piwie, ale uwaga- wyłącznie pochodzącej z chmielu. Nie uwzględnia goryczki, której źródłem mogą być np. palone słody, czy zioła, dodane do piwa.
Od strony chemicznej IBU to nic innego, jak wskaźnik określający zawartość zizomeryzowanych alfa-kwasów w piwie.
Większość piw koncernowych ma goryczkę poniżej 20, co jest skutkiem przekonania ich „fachowców”- marketingowców, że konsumenci- generalnie-za nią nie przepadają.
Dla tych, posiadających niestandardowy gust goryczkowy, kraftowcy przygotowali jednak i takie, których wskaźnik przekracza 100, 200, a czasem i 300 .
Piwem, o zbadanym laboratoryjnie, najwyższym IBU, chwali się amerykański browar Dogfish Head, którego Hoo Lawd, ma aż 658 jednostek! Wyścig o najwyższy poziom goryczki jest tyleż emocjonujący, co bezsensowny. Powyżej poziomu 100 IBU alfa-kwasy nie rozpuszczają się już bowiem w brzęczce i powinniśmy mówić raczej o zawiesinie ekstraktu chmielowego w piwie.
Zresztą nasze kubki smakowe też powyżej „setki” kapitulują- nie da się organoleptycznie rozróżnić piwa o wskaźniku 100 od tego o parametrze 150, czy wyższym.
Dla hopheadów ( miłośników chmielu i jego goryczki) mamy złą wiadomość- w Posnanii jest jej od 15 do 30-w zależności od rodzaju...
(za T. Kopyrą „Piwo-wszystko co musisz wiedzieć, żeby nie wyjść na głupka”)
Któż z nas nie zna, emblematycznego dla naszego miasta, budynku kina Apollo?
Jego historia sięga 1846 roku, kiedy to Conrad Lambert- kupiec i właściciel browaru- otworzył w centrum ogródek rozrywkowy Odeon, wraz z salą przeznaczoną na zgromadzenia.
Powodzenie przedsięwzięcia rekreacyjno-rozrywkowego skłoniło go do znacznej rozbudowy obiektu. W czasach świetności oferował on- głównie mieszczaństwu- następujące atrakcje: stałą scenę teatralną i koncertową, kręgielnię, liczne altany ogrodowe, muszlę koncertową i scenę letnią. Pod koniec XIX stulecia dużą salę zamieniono na restaurację i teatr, w którym odbywały się pierwsze w Poznaniu projekcje filmowe.
Ale Apollo to nie tylko rozrywka- koncerty patriotyczne dawał tu Ignacy Jan Paderewski, a w 1918 r, w Sali Lamberta, obradował Sejm Dzielnicowy.
Po I wojnie dwaj kupcy, Józef Czepczyński i Jan Łuczak -właściciele sąsiednich kamienic- utworzyli ekskluzywny pasaż handlowy, a w nim istniejące do dziś kino. W 1927 r. historyczna Sala Lamberta została połączona z kabiną projekcyjną Kina Apollo i zaczęła działać jako kino Metropolis(pierwszy poznański multiplex:-).
Jak głosi anegdota, umieszczona w ścianie kina tablica z inskrypcją: „Dałeś mi Boże w swej szczodrobliwości, dajże i temu, który mi zazdrości”, dedykowana była Stefanowi Kałamajskiemu- szwagrowi Łuczaka, właścicielowi konkurencyjnego kina Słońce...
To właśnie w Apollo odbył się pierwszy w Poznaniu pokaz filmu dźwiękowego- był to „Upadły Anioł” z Garym Cooperem.
Vis a vis kina otwarty został lokal pod nazwą Palais de Danse, którego wystrój oraz ogródek piwny, uchodził za jeden z najpiękniejszych w ówczesnej Polsce.
Niestety, w 1945 roku budynek spłonął i nigdy nie został odbudowany w przedwojennej formie.
Dzisiejszy wystrój-remont zakończono w 2005 roku- nawiązuje do nieistniejącego już Metropolis.
A gdzie tu piwo?
Dokładnie 110 lat temu, 25 grudnia 1909 roku otwarto w lokalach parterowych Teatru Apollo, „nadzwyczaj oryginalną piwiarnię bawarską”.
Organizowano tam zabawy pod nazwą „Wielki alpejski festyn piwa Bock”
Prawdziwa bawarska obsługa serwowała gościom ciemne i mocne piwa monachijskie z Nowego Browaru Poznańskiego.
Konsumpcję złocistego napoju (oraz pieczonych kur, ogromnych ryb i tradycyjnej golonki) umilała grająca, i odziana w narodowe stroje: kamizelki, białe koszule i krótkie, zamszowe spodnie z szelkami, orkiestra.
Bawaria nie przyjęła się w Poznaniu- lokal padł po kilku miesiącach.
Gdyby podawali Posnanię...
(za W. Karolczakiem „Napoje alkoholowe w lokalach poznańskich na przełomie XIX i XX wieku” oraz www. kinoapollo.pl)
Dziś- jak za sprawą czarodziejskiej różdżki- przeniesiemy się do lat 70 i 80 XIX wieku i zobaczymy, czym żył ówczesny Poznań...
1. Fabryka Cegielskiego odstawiła zawczoraj w południe kocioł do tutejszego wodociągu. Olbrzymi ten wyrób ciągło 6 silnych koni. Największą trudność sprawiał przejazd przez rynsztoki, musiano bowiem dla wyrównania ich z wysokością ulicy blochy podkładać. Jeszcze dwa kotły, i znaczne oprócz tego aparaty do wodociągów, odstawi fabryka ta w tych dniach. (15 listopada 1877)
2. Przypominamy właścicielom domów miasta Poznania, że z dniem dzisiejszym chodniki i ulice muszą być zamiecione przed godziną 7mą, a nie 8mą jak dotychczas.(1 kwietnia 1879)
3. Równocześnie z rozporządzeniem magistratu poznańskiego, znoszącem odgwizdywanie godzin nocnych przez stróży, nadano tymże miecze w miejsce dotychczasowych halabard. Stróże więc nocni jedyni zachowują dotychczas rycerskie uzbrojenie. (30 kwietnia 1879)
4. W Czwartek otworzono na Wilhelmowskim placu, w domu gdzie była Lissnera księgarnia, restauracyą z Kobylopolskim piwem. Lokale są bardzo gustownie urządzone, napływ publiczności był znaczny. (14 sierpnia 1879)
5. - Prośba do panów gospodarzy.
Ponieważ perki powszechnie się psują, a same przez się są strawą i niezdrową (szkrofuły) i niesytną, przeto dobrzeby było, gdyby panowie gospodarze zastanowili się nad tym, czy soja nie mogłaby perek zastąpić, zwłaszcza jako pokarm dla ludzi, kiedy się tak udaje na wszystkich rodzajach gruntu. Szanowni nasi Korespondenci niech potym nie zapomną nam powiedzieć, które ziarno w przecięciu ze soji zebrali.(18 listopada 1879)
6. 337 kar w ubiegłym roku nałożyła policya na dorożkarzy, którzy przestąpili prawa regulaminu. Suma kar nałożonych wynosiła 943 marek. (14 lutego 1880)
7. Znany z dziwactwa w Poznania, zimą i latem w brunatnym płaszczu i zimowej czapce z rydelkiem chodzący, Ignacy Kasiński, zwykle Adamem zwany, ponieważ zawsze żył w ogrodzie, który mu się przedstawiał być rajem, zmarł w Poniedziałek na przedmieściu Zawadach w swym szałasie, w którym ostatnie lata przebywał. Zeszłego roku zasądzono go na 24 godzin za zbieranie drewek w fortecznym zagajeniu. Niebożczyk mimo swych cierpień na umyśle, do końca życia trudnił się oprawą obrazów, odmawiał ustom potrzebnego pokarmu nie. raz licząc się z przyszłością, by kiedyś nie potrzebował żyć z łaski ludzi innych. Zmarły mówią zostawił 1,500 m. oszczędzonego grosza na ratuszu.(20 lutego 1880)
8. Pewien gospodarz pod Hamburgiem wpadł na pomysł, żeby sprzedawać jaja zaopatrzone w datę, którego dnia zostały zniesione. Sprzedawał je też po 15 fen. Ludzie nie chcący kupować starych, dobijali się o ten towar i przedsiębiorca zrobił w krótkim czasie majątek, gdyż z całej okolicy znoszono mu w ten sposób świeże jaja, a on wysyłał je do miasta. To samo powtórzyło się już i w Lipsku. ( 3 marca 1880)
8. W dniu onegdajszym przybył tu z Warszawy p. Henryk Sienkiewicz, znany feletonista na d. 14go bm. (w Środę o godz. 7 męj wieczorem) będzie miał na sali Bazarowej odczyt.
9. Na nim odczyta nowelę: Za chlebem, w której poda obraz cierpień naszych włościan emigrantów, na jakie są narażeni w Ameryce. P. Sienkiewicz badał te stosunki na miejscu, gdzie kilka lat przebywał. Cena biletu 1 m, dla uczni szkół i uczennic 50 fen. (12 kwietnia 1880)
10. Najnowsze waryactwo modniarek na tem zawisło, że noszą włosy rozłożone w kilka warkoczów ufarbowanych różnobarwnie: biało, czerwono, czarno, żółto. (15 maja 1880)
(wiadomości pochodzą z Gońca Wielkopolskiego, najtańszej- jak się reklamowała- polskiej gazety codziennej, pisownia oryginalna, ciąg dalszy nastąpi:-)
Hrabia Józef (III) Mycielski- uczestnik Powstania Listopadowego, w którym utracił 3 braci, a czwarty został ciężko ranny-powrócił w rodzinne strony i rozpoczął modernizację rodzinnego majątku. Na pustych, piaszczystych pagórkach Kobylepola podbudował najpierw folwark, potem nowy dwór z tarasami, trawnikami, ogrodem warzywnym i owocowym, a na koniec- słynną później w Poznaniu- mleczarnię. Na początku lat 60 XIX stulecia, podróżując po świecie, trafił do Pilzna. Zachwyciwszy się tamtejszym piwem, postanowił uruchomić własny browar.
Budowa rozpoczęła się w 1865 r i trwała 7 lat. Murowany, przestronny obiekt składający się z 2 budynków: słodowni, warzelni z fermentownią i piwnicy składowej, jako pierwszy na ziemiach polskich, wyposażony był w stalowe kadzie i kocioł warzelny. Zlokalizowany nad Cybiną, którą- dla potrzeb nowego browaru, spiętrzono, tworząc staw Browarny- korzystał z jej czystych wód. Zimą zbiornik służył także jako źródło zaopatrzenia w lód, niezbędny do produkcji nową, tzw-jak wtedy mówiono- zimną metodą(wzorem Pilzna), magazynowany w przepastnych piwnicach i przydatny przy przechowywaniu i transporcie gotowego trunku.
Wkrótce- za sprawą doskonałego smaku- piwo kobylepolskie zdobyło uznanie nie tylko poznaniaków- do czego przyczynił się sprytny zabieg hrabiego, polegający na bezpłatnym rozdaniu pierwszej warki- ale również mieszkańców Gdańska, Torunia, Wrocławia, Drezna i Lipska.
Składowe i Koźlak- dwie pierwsze marki z Kobylepola- opatrzone znakiem firmowym przedstawiającym dwa białe, galopujące konie- podobnie jak systematycznie wprowadzane nowości: Karmel, Kozieł Kobylepolski, czy Marcowe, ugruntowały pozycję browaru.
Po śmierci hrabiego, zakład przejął w 1890 roku Niemiec Adolf Gustaw Gernsternkorn i prowadził pod szyldem Brauerei Gutenbrunn(niemiecka nazwa Kobylepola). Pozostawał w rękach niemieckich aż do 1920 roku, kiedy to odkupiła go polska spółka i pod firmą Browar Kobylepole sp. z o.o., dodała kolejne produkty: Salwator Kobylepolski, Porter Kobylepolski, Pilsner Kobylepolski, Jasne Dubeltowe i Królewskie.
W okresie międzywojennym niemal każda piwiarnia w Poznaniu szczyciła się posiadaniem, w swojej ofercie, napojów tego szacownego zakładu, którego przestronne piwnice mieściły zapas beczek w zawrotnej liczbie 5 tyś. Szt.
W połowie lat 20 XX w browar warzył 12.500 hl piwa rocznie.
Niestety w roku 1930 znów przeszedł w ręce niemieckie- jak podaje Powstaniec Wielkopolski(nr 12/13 z lipca 1938 r)- jego ówczesnym właścicielem był grudziądzki Browar Kuntersztyn, należący z kolei do Danzinger Aktien Bierbrauerei, a ten, do berlińskiego koncernu browarniczego. Po wkroczeniu wojsk niemieckich, przez kolejne 6 lat funkcjonował pod nazwą Guterbrunn Brauerei- pod zarządem tej samej rodziny, która prowadziła go w okresie 1890-1920. W wyniku działań wojennych browar został mocno uszkodzony. Zniszczeniu uległy nie tylko budynki-w 60 %- ale i pieczołowicie kolekcjonowane nagrody, dyplomy i medale-w tym ten złoty z Pierwszej Wystawy Krajowej w 1929 r.
Dzięki pracy i zaangażowaniu pracowników, udało się go ponownie uruchomić już w sierpniu 1945r, kiedy to na rynku pojawił się lekki Imperator. Państwo- nowy, samozwańczy właściciel- odsunął jednak starych, zasłużonych i oddanych zakładowi pracowników i powołał na ich miejsce zaufanych towarzyszy... Mimo, że powojenne inwestycje doprowadziły do prawie 10 krotnego wzrostu produkcji, brak możliwości dalszej rozbudowy, pociągnął za sobą decyzję o zamknięciu. Głowy decydentów zajęte już były wizjami nowego browaru na Franowie...
W 1976 roku- po 104 latach nieprzerwanego działania- zniknął, zapisawszy się złotymi zgłoskami w historii poznańskiego piwowarstwa, Browar Kobylepolski z mapy Wielkopolski...
Niektórzy z nas pamiętają jeszcze czasy- słusznie minione- kiedy przeciętny Polak, na pytanie: jakie zna rodzaje, czy style piwa, odpowiadał: jasne i ciemne. Dziś poziom piwnej edukacji znacząco się podniósł, choć uczciwie należy przyznać, że materia badań, aczkolwiek (zwykle) smaczna, pachnąca i uspokajająca, jest nieco zagmatwana.
By Wam pomóc rozeznać się w jej meandrach, przedstawiamy zgrabny schemacik- ściągawkę.
Miłej lektury...
8 lipca 1937 roku na łamach Kuriera Poznańskiego ukazał się artykuł Stanisława Jóźwiaka- prezesa Związku Restauratorów w Poznaniu i kierownika Browaru Związkowego (dawniej Browar Huggerów) pt. „Wysiłek restauratorów poznańskich”.
Autor analizował w nim sytuację wielkopolskich browarów i stwierdził, że większość przemysłu piwowarskiego jest- pomimo polskich nazw i reprezentujących je Polaków(często wysokich rangą, emerytowanych oficerów WP)- w rękach niemieckich. Browary te- poprzez swoja politykę sprzedaży (zaniżone ceny)- doprowadziły do ruiny browary polskie w poznańskim, między innymi: Browar Krotoszyński, Braci Koteckich (Gniezno), czy Huggerów(Poznań) Dodatkowo twierdził, że- zgodnie z niemieckim prawem obejmującym wszystkie firmy III Rzeszy- część zysków wypracowanych przez te browary w Wielkopolsce, trafiając do ich central w Niemczech, zasilał fundusz przeznaczony na zbrojenia niemieckiej armii.
Oskarżeniami zawartymi w materiale(ale nie dumpingiem cenowym i niszczeniem polskiej konkurencji, ale zarzutami o finansowanie Werhmachtu) poczuł się dotknięty Browar Kobylepole i –za sprawą pozwu złożonego przez reprezentującego go pułkownika Naganowskiego- skierował sprawę do sądu. Proces wywołał ogromne zainteresowanie, a relacje z rozpraw drukowały gazety w całym kraju. Obrońca Jóźwiaka podkreślał bezinteresowność i troskę autora, który choć sprawuję funkcję prezesa związku zrzeszającego ponad 1200 polskich restauratorów, to pełni ją społecznie- bez wynagrodzenia- podobnie jak stanowisko kierownika Browaru Związkowego. Dowodził, że jego wystąpienie miało charakter patriotyczny i działał on w interesie społecznym. Poinformował ponadto, że z podobnymi zarzutami wystąpił przeciwko oskarżonemu również Browar Ostrowski-w osobie jego właściciela Waltera Hirscha- i wnioskował o połączenie procesów.
W toku postępowania udało się udowodnić, że Browar Kobylepole, należy do Browaru Kuntersztyn, ten do Danziger Aktien Bierbraueri, a ten z kolei, do berlińskiego koncernu browarniczego. Browar Ostrowski zaś do posiadającego wielki majątek w Niemczech – i tam lokującego swoje dochody i płacącego „wegrabgabe” na rzecz armii- Hirscha. Po długotrwałym procesie i udowodnieniu prawdziwości swoich zarzutów Jóźwiak został uniewinniony. Sąd-w sentencji wyroku- podkreślił, że prezes działał w interesie narodowym i społecznym. Cały Poznań gratulował mu zwycięstwa...
Stanisław Jóźwiak- urodzony w Poznaniu 16/09/1892, walczył jako żołnierz armii pruskiej w I wojnie. Od lipca 1918 członek POW, mąż zaufania w radzie Delegatów Robotniczych i Żołnierskich w Poznaniu. W grudniu tego roku aresztowany przez władze niemieckie i oskarżony o udostępnianie wojskowych podsłuchów- zbiegł z więzienia. Uczestnik Powstania Wielkopolskiego- był dowódcą radiostacji fortecznej na Cytadeli.
W okresie międzywojennym właściciel i szef firmy Tekstyl. Członek Związku Obrony Przemysłu Polskiego, Stowarzyszenia Kupców Chrześcijańskich, Związku Popierania Polskiego Stanu Posiadania, Związku Oficerów Rezerwy, Rady Miejskiej Poznania prezes Związku Restauratorów( na woj. zachodnie). Uczestnik kampanii wrześniowej, przedostał się do Francji, a po jej kapitulacji- do Wielkiej Brytanii, gdzie aktywnie uczestniczył w pracach Rady Narodowej RP. Kapitan Polskich Sił Zbrojnych w W.B. Założyciel i prezes Związku Kupców i Przemysłowców w W.B.
Po wojnie pozostał na uchodźstwie i prowadził hotele i restauracje. Zmarł 24/10/1964- pochowany na cmentarzu Gunnersbury. Odznaczenia: Krzyż Walecznych (dwukrotnie-1920), Krzyż Niepodległości, Srebrny Krzyż Zasługi, Krzyż Komandorski Orderu Polonia Restituta.
1)- Piwowar Borowicz nabył za talarów 3,000 na subhaście* ujeżdżalnią w Gostyniu zbudowaną na akcye, a używaną do r. 1870go przez dragonów, i zamienia ją na browar parowy i lodownią(nr 200, sierpień 1879)
2) Nr 277 - Eulogiusz Zakrzewski, mieszkąjący na Wildzie Nr. 41, prosi nieznanego sobie uczestnika uczty bazarowej, aby odesłać raczył na Wildę paletot ciemny, z sukna pierzowego, ze znakiem z Warszawy, zamieniony naturalnie nieumyślnie. Paletot ciemnobrązowy kosmaty dostał się za to Zakrzewskiemu; w kieszeni tegoż zostały okulary stalowe w puzderku, rękawiczki kortowe i chustka do nosa czerwona. (nr 277, listopad 1880)
3) - Wczoraj wieczorem zgromadziła się dość liczna publiczność za bramą Berlińską, żeby oglądać pierwsze dwa wozy przeznaczone dla koleji żelaznej konnej w Poznaniu. Są one małe, wiele mniejsze od tych, których używają w Berlinie, Wrocławiu itd., ale zdaje się, że na Poznań aż nazbyt wystarczą. Kolej konna prawie się kończy.
- Pięć wozów koleji konnej tutejszej można już oglądać za bramą Berlińską. Są one bardzo wygodne i starannie wykonane. Wozów wogóle ma być 18, ale nie wszystkie równe; będą też większe, z siedzeniami na górze i inne, otwarte. Wczoraj między godziną 5tą a 7mą ujeżdżano konie zakupione do koleji konnej, między bramą Berlińską a centralnym dworcem. Jest ich wogóle 25, każdy przecięciowo w cenie 1000ca grzywien. Ponieważ zaś są młode i nieprzyzwyczajone chodzić bez dyszla, dla tego woźnice mają wiele pracy, aby je utrzymać pomiędzy kolejami.
- Wczoraj wszystkie omnibusy kolej i konnej były pełne. Mogło wogóle jechać sześć do siedmiu tysięcy osób. Jeżeliby tak być miało co dzień, toby przedsiębiorcy zrobili majątek.
- Właściciel koleji konnej, pan Reimerz, zaprowadzi polskie napisy na przystankach omnibusów, jako też zamieścił napisy polskie wewnątrz wozów.
- Kolej konna od dziś rozpoczęła jazdę swoję aż na Chwwaliszewo przed skład p. Jabczyńskiego, w blizkości mostu tumskiego. Kto chce jechać na dworzec centralny, płaci 20 fen. Kto na miasto wyjeżdża, płaci 10 fen.
- Kolej konną kładą przez ulicę Młyńską, i to w dwóch torach równoległych.
Dochód koleji konnej wynosił w ubiegłym tygodniu 3258 mrk., przecięciowo dziennie 465 m., tj. o 78 więcej niż w tygodniu od 2-8go bm. Najwyższy dochód w Niedzielę wynosił 790 m., najniższy w Sobotę, 322 marki.
Druga linija koleji konnej w Poznaniu, która od mostu Chwaliszewskiego odłączać się miała na północną stronę Wielkich Garbar , a stamtąd iść przez Małe Garbary, będzie o tyle zmienioną, ją poprowadzą od mostu Chwaliszewskiego przez ulicę Szeroką, Szewską na Małe Garbary.
Wozy koleji konnej wyłożono poduszkami ku wygodzie publiczności na zimę. (lipiec- październik 1880)
4) - Z Rogoźna dochodzi nas wiadomość, że pan Stefan Derpa posiada mały zbiorek starożytności polskich, które ma po śp. Karolu Marcinkowskim, a mianowicie:
1, Kilka nitek jedwabnych z chorągwi króla Sobieskiego, z którą walczył w wojnie z Turkami pod Wiedniem.
2, Z czapraka, na którym król Sobieski w tej wojnie siedział.
3, Kawałek aksamitu z poduszki, na której wódz Kościuszko umarł.
4, Bilet skarbowy na 25 złotych polskich z uchwały Rady najwyższej narodowej z dnia 8go Czerwca 1794.
5, Bilet skarbowy na 5 groszy polskich z uchwały R n. n. 13 August. 1794.
6, Dwa bilety skarbowe po 4 złote polskie z uchwały R. N. 4. 7bris 1794.
7, Bilet na 1 Zloty Polski z roku 1831. z podpisem St. Łubieński i
8, Lewą Stopę skamieniałą, widocznie pod kostki uciętą, znalezioną na błoniach Rogozińskich, na których król Przemysław porąbanym został.
Pan Stefan Derpa życzyłby sobie, żeby te dwakroć drogie pamiątki dostały się w ręce, któreby je potrafiły ocenić. Możeby który z lubowników zechciał je od niego nabyć, a tak od rozproszenia uratować.( nr 181, sierpień 1880)
5) Na prawo! Z dniem dzisiejszym zaczyna obowiązywać w Poznaniu rozporządzenie policyjne, według którego obowiązane są wszelkie wozy trzymać się wśród jazdy po prawej stronie ulicy. Przechodnie obowiązani są także na mostach i w bramach fortecznych przechodzić po prawej stronie.(nr 211,14 września 1880)
* subhasta- licytacja, przetarg
(wiadomości pochodzą z Gońca Wielkopolskiego, najtańszej- jak się reklamowała- polskiej gazety codziennej, pisownia oryginalna, ciąg dalszy nastąpi:-)
W 1872 roku, przy ulicy Herderstrasse (Herdera-obecnie Śniadeckich) w Poznaniu uruchomiono nowy browar. Zlokalizowano go w sąsiedztwie popularnego wtedy ogródka rozrywkowego Feldschloss (Zameczek Polny), w obrębie jednej, dużej parceli sięgającej aż do ul. Głogowskiej.
Pierwotna nazwa brzmiała: Feldschloss-Brauerei.
Początki nie były łatwe. Jak donosił Goniec Wielkopolski -w lipcu 1880r- ”Browar Feldschloss przeszedł drogą subhastacyjną na własność p. Edwarda Schürer, dyrektora browaru tow. akc. Elysium za cenę 246 tysięcy m.
Nowy właściciel- poza tym, że zmienił nazwę na: Neue Posener Bierbraueri - Nowy Browar Poznański Spółka Akcyjna, musiał mieć jednak głowę na karku, skoro 12 lat później – za okrągły milion marek- browar został, wraz ze słodownią, sprzedany monachijskim bankierom: J. Neu i Rosenbuchowi.
Zmieniono nazwę na: Neue Posener Bayerische Bierbrauerei und Malzfabrik J.Neu.
Ci, w 1898 roku- z zyskiem- odsprzedali go bankierom berlińskim: Oskarowi Heimannowi i Juliusowi Kuznitzky'emu.
Warzono tu piwo specjalne “Residenzbräu”, poznański kulmbacher “Schlossbräu” ,“Monopol-Bock” i “Urbock”.
Dynamiczny rozwój sprzyjał akwizycjom: w 1900 roku kupiono- zlokalizowany przy ul. Wrocławskiej 38 i działający od 1862 r- browar Paula Gumprechta.
Zakład działał aż do zakończenia I wojny, kiedy to -w 1918- został najpierw zamknięty, a następnie kupiony przez Spółkę Akcyjną Browary Huggera, która wykorzystywała go jako własną słodownię i magazyny.
W latach 1927–1929 przeprowadzono przebudowę browaru na cele gastronomiczne, aby w 1929 roku, w czasie PeWuKi (Państwowej Wystawy Krajowej), w sąsiadującym z Parkiem Wilsona lokalu, uruchomić Centralną Restaurację PWK. Prócz wielopoziomowej restauracji( w suterenie umieszczono: „śniadalnię”- na 300 osób, oraz piwiarnię w stylu zakopiańskim- 800, na parterze: „mleczarnię”- 200 i restaurację – 400) na piętrze mieściła się sala teatralno- widowiskowa- dla 1.300 gości. Wokół lokalu rozstawiono również ogródek piwny.
Ponad 500 osób obsługi i możliwość przyjęcia- jednocześnie- ponad 2.500 zwiedzających, sprawiały, że był to wtedy największy lokal gastronomiczny w Polsce. W czasie wojny budynki browaru zostały poważnie uszkodzone, na skutek bombardowań przeprowadzonych w maju 1941 roku. Nigdy już nie wróciły do pierwotnej formy.
Okres po II wojnie światowej nie był łaskawy dla tego obiektu- do początku lat 90 XX w. przy Śniadeckich 12, działała filia poznańskiej Lechii- wytwarzano w nim kremy i wody po goleniu.
W ostatnich lata ubiegłego stulecia funkcjonowała zaś dyskoteka pod nazwą Disco Club Browar.
Dziś, po burzliwej historii Neue Posener Bierbraueri, nie ma już prawie śladu...
Pora opuścić na chwilę Poznań i, w poszukiwaniu równie ciekawych i pasjonujących piwnych historii, udać się „na prowincję”( jak pisała międzywojenna prasa).
W 1897 roku Emil Welsch(nie mylić z Franzem Welschem- właścicielem browaru w Złotowie) wybudował(niektóre źródła twierdzą, że rozbudował, powstały3 lata wcześniej, browar Richarda Welde) w Gnieźnie(a właściwie w Kawiarach, wsi, która dopiero później została włączona do miasta), przy obecnej ulicy Witkowskiej, tuż obok linii kolejowej, parowy browar pod nazwą -Lagerbierbrauerei Kawiary- Gnesen E.Welsch.
Piwo cieszyło się sporym zainteresowaniem aż do wybuchu wojny.
Po odzyskaniu niepodległości- pomimo zmiany nazwy na Browar Gnieźnieński- właścicielowi, obywatelowi niemieckiemu, nie wiodło się już tak dobrze, o czym świadczy zamieszczone latem 1925 r. ogłoszenie w „Przemyśle Piwowarskim”- oficjalnym wydawnictwie Centralnego Związku Przemysłu Piwowarskiego i Słodowniczego: „Browar parowy w pełnym ruchu, wartość przedwojenna 430 tyś Mk, produkcja 4.000 hl rocznie, sprzedam tanio NATYCHMIAST. Zwracać się do Browaru Gnieźnieńskiego- dawniej E. Welsch.”
Kiedy w maju 1926 roku Piłsudski dokonał przewrotu przejmując władzę, na znak protestu kapitan Wacław Kotecki- najpierw organizator kompani gostyńskiej(gdzie chodził do szkoły budowlanej), następnie żołnierz 6 pułku strzelców wielkopolskich, dzielnie walczący w Powstaniu Wielkopolskim, a potem wojnie polsko-bolszewickiej(trzykrotnie odznaczonym Krzyżem Walecznych), a po zwycięstwie pozostający w armii(w stopniu kapitana) dowódca kompanii ciężkich karabinów maszynowych 60 pułku piechoty wielkopolskiej w Ostrowie Wlkp.- postanowił wystąpić z wojska i osiadł, wraz z młodszym bratem Janem, w Gnieźnie.
Zaledwie kilka tygodni później, 2 sierpnia, browar stał się własnością obu braci, których nazwisko dołączono do nazwy: Browar Gnieźnieński Braci Koteckich. Polscy właściciele energicznie zabrali się za modernizację i rozbudowę.
Dla skromnego, zatrudniającego raptem 14 osób zakładu nastąpił złoty okres: wozy poznańskiej Straży Pożarnej wypompowały wodę z pobliskiego stawu, dzięki czemu pozyskano teren pod inwestycje: powiększono magazyny, lodownię, fermentownię i butelkownię. Zakupiona flota ciężarówek umożliwiła ekspansję na nowe rynki, czego efektem było rychłe uruchomienie hurtowni i rozlewni w Ostrowie- przy ul, Zdunowskiej oraz składu i przedstawicielstwa w Poznaniu na Ostrowiu Tumskim(ul. Dziekańska). Wkrótce załoga liczyła prawie 100 osób, a browar Koteckich, zwiększając swoją wydajność o ponad 300%, stał się jednym z największych tego typu zakładów w Wielkopolsce.
Fundamentem tego sukcesu były doskonałe piwa warzone w Gnieźnie:
- Pilzeńskie- jasne pełne, wzorowane na produktach z Pilzna
- Kulmbachskie( Kulmbach)- ciemne dubeltowe
- Zdrój Gnieźnieński- jasne dubeltowe
- Prazdrój- jasne dubeltowe
Największym jednak szlagierem okazało się słodowe piwo Klasztorne, które zdobyło na „Wystawie higieniczno-spożywczej”(sic!) pochwalne orzeczenie lekarskie(!) oraz złoty medal i nagrodę Grand Prix. Ten ulubiony przez kobiety napój leczniczo-słodowy (tak go reklamowano: zawartość alkoholu poniżej 1%, gotowany przy użyciu cukru, polecany prze lekarzy dla chorych małokrwistych, osłabionych, rekonwalescentów i karmiących matek (!) stał się, wraz z nazywanym „ węgrzynem między gatunkami piw” Prazdrojem, wizytówką firmy. Po sukcesie Klasztornego było ono ponoć masowo naśladowane, kopiowane a nawet podrabiane przez innych wytwórców, o czym Koteccy informowali swoich konsumentów poprzez anonse prasowe, zachęcając do wyboru oryginału.
Ukoronowaniem lat prosperity było uruchomienie- w 1929 r. w czasie Powszechnej Wystawy Krajowej- w Poznaniu reprezentacyjnej Restauracji Browaru Gnieźnieńskiego Braci Koteckich zlokalizowanej na narożniku ulic Bukowskiej i Marszałka Focha (dziś fragment ul. Głogowskiej).
Niestety lata 30, czas wielkiego kryzysu, oraz ostra, często bezpardonowa walka konkurencyjna browarów o kapitale niemieckim(np. Browar Kobylepole, Browar Ostrów), ze słabszymi finansowo konkurentami polskimi, wśród nich z Browarem Gnieźnieńskim, spowodowała duże problemy. Pomimo to Koteccy nie poddawali się, stosując bardzo nowoczesne- jak na owe czasy- metody marketingowe: widząc nieuczciwe zabiegi konkurencji usiłującej odciąć ich od hurtowni i partnerów detalicznych rynku poznańskiego(poprzez podpisywanie umów wyłącznościowych), zorganizowali z nimi spotkanie. Dzięki agitacji- a i wystawnemu poczęstunkowi- na 24 uczestników zebrania tylko 6 zadeklarowało wolę podpisania, uniemożliwiającej sprzedaż piwa z Gniezna, umowy z konkurencją. Ich listę, razem z wykazem firm, które nie ugięły się pod presją i zadeklarowały dalszą współpracę z Koteckimi opublikowali w „Lechu. Gazecie Gnieźnieńskiej” w maju 1931 r. Odpowiedzią była ostra walka cenowa, której trudno było sprostać. Sytuację pogorszyło jeszcze złożone przez Urząd Skarbowy doniesienie karno- skarbowe, zarzucające Browarowi Gnieźnieńskiemu nadużycia. Chodziło o rozliczenie piwa, które niesprzedane w drodze „rozwózki”, wracało do browaru i miało być- podobno- niszczone, a jego koszty, odliczane od podatku. Urząd Skarbowy Akcyz i Monopoli Państwowych w Gnieźnie, w oparciu o to doniesienie, 12 października 1932 r zasądził- orzeczeniem karnym- „domiar” podatkowy, który wraz z grzywną wyniósł astronomiczną kwotę 67.000 zł. Roszczenie zabezpieczono na majątku braci. Koteccy odwołali się od tej decyzji.
Sąd okręgowy w Gnieźnie, po wysłuchaniu oskarżonych: właścicieli browaru- Wacława i Jana Koteckich, Huberta Blotha- kierownika browaru, oraz powołanych biegłych( którzy stwierdzili, że nie dość, że BG nie uszczuplił należności podatkowych, to nadpłacił z tytułu akcyzy kwoty: w 1929- 4.576 zł, w 1930- 4.072 zł, a w 1931- 3.305 zł) na szczęście uniewinnił wszystkich.
Trudna sytuacja finansowa, związana zarówno ze spadkiem popytu na piwo(całej branży), jak i zaniżaniem cen przez konkurencję, doprowadziły do poważnych różnic między właścicielami-obu braćmi Koteckimi- co do sposobu zarządzania browarem. Ich kulminacją było, jak donosił Lech-Gazeta Gnieźnieńska, obustronne, wzajemne oskarżenie o malwersacje i złożenie do sądu wniosków o „usunięcie brata od kierownictwa”. Sprawa była zawiła, więc jej rozpoznanie ciągnęło się miesiącami, aż do nagłego zwrotu, jakim było zawiadomienie przez Wacława Koteckiego prokuratury. Na jego podstawie sędzia śledczy (prokurator) Węclewicz dokonał rewizji zarówno w biurach browaru, jak i domach prywatnych. Ich efektem było tymczasowe aresztowanie(przetrzymanie- jak wtedy pisano) głównej księgowej oraz kuzyna właścicieli. Zarzucono im nadużycia finansowe.
Kres rodzinnym sporom położyło nieudolne, niemiecki bombardowanie torów kolejowych we wrześniu 1939 roku. Potężna bomba zniszczyła główne zabudowania browaru, a wzniecony w wyniku jej wybuchu pożar, strawił resztę...
Wacław Kotecki jeszcze w sierpniu tego feralnego roku objął dowództwo batalionu” Gniezno” Wielkopolskiej Brygady Obrony Narodowej. Ranny w bitwie nad Bzurą, zbiegł ze szpitala i wrócił do Ostrowa, gdzie stał się głównym organizatorem podziemnych struktur ZWZ( późniejsza AK), stając w końcu na czele okręgu Poznań(z siedzibą, na jego wniosek, w Ostrowie).
27 kwietnia 1942 roku wpadł w zasadzkę gestapo. Ranny w wymianie ognia, więziony w Forcie VII, przeszedł brutalne śledztwo. Zamordowany przez Niemców 31 marca 1943 r w Dreźnie. Po jego bracie, Janie- ślad zaginął... Nie miał kto upomnieć się o zgliszcza Browaru Gnieźnieńskiego po wojnie. Na jego fundamentach i z uratowanych cegieł, postawiono tam między innymi wytwórnię okien...
źródła własne, Wikipedia, pustostan.gniezno- dziękujemy za inspirację i cenne materiały:-)
Temat morze, a do tego tak subiektywny, że z łatwością znajdziemy nie tylko zwolenników, ale i szanowane piwne autorytety, które zalecają, dla tego samego rodzaju piwa, skrajnie różne temperatury serwowania.
Do tego obiegowe opinie- rodem z PRL i jego ohydnych produktów piwopodobnych- które głoszą, że im piwo zimniejsze, tym lepsze. Wtórują im kampanie reklamowe koncernów(te oszronione butelki...) i etykiety ich mainstreamowych marek- na których przeczytamy zalecenie, by pić je schłodzone do 4, 3, 2 a czasem i 1 stopnia.
Bzdura!
Powód, dla którego piwne fabryki zachęcają nas do picia tak nieludzko zimnego piwa, jest prosty: przy tej temperaturze piwo nie wydziela praktycznie żadnych zapachów! Dzięki temu można łatwiej ukryć wszelki wady i mankamenty piwa produkowanego szybko, tanio i masowo. Dokładnie jak z wódką- im podlejsza tym bardziej trzeba ją zmrozić by „wchodziła”:-)
Ale chłodząc w ten sposób zacne piwa rzemieślnicze, pozbawiamy się jednego z głównych ich walorów i przewag w stosunku do koncernowej „masówki”- oszałamiającego(tego Wam życzymy), cudownego bukietu aromatów i smaków! Oczywiści są style, które należy podawać w temperaturze poniżej 10 stopni, ale są to wyłącznie piwa pszeniczne(4-7 stopni), pilsnery (5-7) i lagery(6-10).
Ogólne zasady doboru najwłaściwszej temperatury serwowania można w skrócie podsumować następująco:
im piwo lżejsze i „jaśniejsze”, tym temperatura niższa
im piwo mocniejsze i „ciemniejsze”, tym temperatura wyższa
Piwa b. mocne typu barley wine, imperial stout, czy portery, degustować należy w tzw temperaturze pokojowej, czyli 15-18 stopni!
Dla IPY, stoutów czy bitterów najlepszy zakres to 12-15 stopni.
Oczywiście nie namawiamy nikogo do spożywania piwa o temperaturze półki sklepowej w upalny dzień- przeżycie jeszcze bardziej traumatyczne niż spożycie „koncerniaka” mrożonego niczym Wyborowa- ale najwyższy czas odłożyć do lamusa żarcik o tym, że łatwiej jest uśmiechnąć się do teściowej niż wypić ciepłe piwo:-)
Na szczęście nie musicie zaprzątać sobie głowy problemem:o jakiej temperaturze pić POSNANIĘ.
Na etykiecie każdej znajdziecie dokładne wskazówki :-)
źródła: doświadczenia własne, G. Delos „Wielka księga piw świata” T. Kopyra „Wszystko, co musisz...” M. Jackson „Piwo”
Wielu z Was zadaje sobie pewnie pytanie, dlaczego od kilku miesięcy nie można kupić POSNANII?
Odpowiedź jest banalna: nasz partner, Browar Niechanowo, popadł w tarapaty finansowe (bynajmniej nie z naszej winy: płacimy jak w zegarku:-). Nałożyły się na nie jeszcze problemy pandemiczne- poważny cios dla wszystkich piw rzemieślniczych, wszak gastronomia do dziś walczy o przetrwanie. Skutkiem tego było zamknięcie browaru :-(.
Pomocną dłoń podał Doctor Brew. To dzięki jego wsparciu i zaangażowaniu mieliśmy przyjemność- w ostatni piątek 11 września- uczestniczyć w uroczystym, ponownym uruchomieniu , Browaru w Niechanowie. Poczynione inwestycje, a przede wszystkim wznowienie współpracy z doświadczonym zespołem pracowników, pod wodzą głównego piwowara(a obecnie również dyrektora Browaru- gratulujemy:-) Pana Wojciecha Jędrzejczaka, są gwarancją, że świetne piwo niechanowskie, i jeszcze lepsze( :-) POSNANIA, znów trafi na sklepowe półki, a stamtąd do wytęsknionych konsumentów.
Wreszcie, po miesiącach ciemności, ujrzeliśmy światełko w tunelu... Trzymamy kciuki i kibicujemy Wam- powodzenia!
W latach 70 XIX w rozpoczęła się w Poznaniu „piwna” rewolucja przemysłowa.
Liczone w dziesiątkach rzemieślnicze minibrowary, warzące praktycznie wyłącznie dla okolicznych mieszkańców lub, co najwyżej, dla kilku lokali z wyszynkiem, zaczęły ustępować miejsca, większym, zmechanizowanym, a później napędzanym parą, browarom przemysłowym.
Jednym z nich był zakład powstały około 1871 roku przy małej uliczce Bavaraistrasse (obecnie Stolarska) odchodzącej od Auguste-Viktoria(Grunwaldzka). Brauerei Bavaria- bo tak się nazywał- był jednym z prekursorów(obok Browaru Kobyleposkiego) warzenia piwa metodą(jak ją wtedy nazywano) zimną- na sposób pilzneński-czyli dolnej fermentacji. Pierwotnie składał się ze słodowni i browaru. W ciągu kilku lat powiększono go o półokrągłą przybudówkę suszarni słodu oraz, przylegającą do budynku głównego, od strony północno-zachodniej, lodownię, niezbędną (wraz z piwnicami do przechowywania lodu) w produkcji metodą zimną.
Właścicielem był Ernest Stock- prawdopodobnie potomek piwowara, do którego należał browar zlokalizowany przy ul Wrocławskiej i który prowadził piwiarnię na rogu ul Jaskółczej, gdzie -jak wspomina Marceli Motty- podawano doskonałe piwo „sztokowskie”. Browar intensywnie się rozwijał, więc wkrótce dobudowano maszynownię, stajnię, wozownię i warsztat bednarza, a w latach 90, kotłownię.
W 1894 r browar przejęła spóła akcyjna Aktien-Brauerei Bavaria, a jej dyrektorem został Heinrich Stock. Prze kolejne 20 lat browar nieprzerwanie zwiększał swoją produkcję, dostarczając piwo między innymi do sławnych hurtowni Oscara Stillera (Głogowska 94) oraz Friedricha Dieckmanna (Wrocławska 39) Wojna światowa i zmiany, które przyniosła doprowadziła do upadku browaru, a jego budynki przejęła fabryka mebli- która funkcjonowała do 1928 r. Rok później, w czasie Państwowej Wystawy Krajowej, w głównej hali browaru, a potem stolarni, uruchomiono Dwór Huggera- olbrzymią, mogącą pomieścić ponad 800 gości, piwiarnię w stylu zakopiańskim, której klienci raczyli się wyrobami odwiecznego konkurenta Bavarii- Browaru Huggerów...
Trzy lata później obiekt zakupiła... parafia św. Michała Archanioła, która, po przebudowie w latach 1932-36 (wg projektu Mariana Andrzejewskiego), w głównej hali urządziła... dwupoziomowy kościół.
Ciekawe, czy dzisiejsi wierni mają świadomość przeszłości swej świątyni?
Swoją drogą, czy-zważywszy na historię miejsca- nie lepszym niż św. Michał (patron policjantów i żołnierzy) patronem byłby św. Arnulf, biskup Metzu, który zasłynął cudownym rozmnożeniem piwa, dzięki któremu uratował życie (od śmierci z pragnienia) mieszkańcom oblężonego przez Arabów, francuskiego miasta?
Źródła: A. Dolczewska „Browar Braci Huggerów i kilka słów o poznańskich browarach w XIX w” J. Osięgłowski „Panie Ludwiku, chodźmy na piwo”
https://poznan.wikia.org
https://www.browar.biz
zdjęcia: https://cyryl.poznan.pl/
https://www.festfyrtel.pl/
https://www.wikiwand.com/pl
Covid w odwrocie, lato za pasem, warto więc pomyśleć o wakacyjnej przygodzie:-) Jeśli los rzuci Was do Brukseli, to, utrudziwszy nogi spacerami po Wielkim Placu i zaliczywszy inne atrakcje tego pięknego miasta: Ratusz, Dom Króla, Czarną Wieżę, Manneken Pis i Pasaż św. Huberta, pomyślcie o „zawinięciu” do Delirium Cafe.
Mieszczący się przy ślepej uliczce Impasse de la Fidélité lokal, słynie z największego na świecie asortymentu serwowanych piw. Można tam wybierać spośród 2.000 marek, z prawie 70 krajów. Nazwa lokalu pochodzi od marki belgijskiego piwa jasnego górnej fermentacji warzonego przez niewielki browar Huyghe w Melle, a jego etykietę zdobią charakterystyczne słoniki.
Jak już będziecie- nie zapomnijcie zapytać o POSNANIĘ :-)
Rywalizacja między piwnymi producentami ma-przynajmniej w stolicy Pyrlandii- wielowiekową tradycję.
Pisaliśmy już o metodach walki konkurencyjnej pomiędzy Browarami Kobylepole, Huggerów i Nowym Poznańskim w okresie międzywojennym, a dziś sięgniemy jeszcze głębiej, do czasów, kiedy wokół Poznania, jak grzyby po deszczu, wyrastały kolejne...miasta.
Jeśli wybierzecie się na krótki, ledwie kilometrowy spacer, którego początkiem będzie Śródka i z której przeprawicie się ku Katedrze, a następnie Mostem Bolesława Chrobrego, na drugą stronę Warty, by znaleźć się na Chwaliszewie, okaże się, że byliście w 3 średniowiecznych miastach: Śródce, Ostrówku( cieszącym się, aż po kres Rzeczpospolitej, sławą najmniejszego miasta Korony Polskiej) i Chwaliszewie.
Były to tak zwane miasta kapitulne( od kapituły- organu założycielskiego i odwoławczego, zwykle kościelnej) i choć nie mogły – z racji dysproporcji w liczbie ludności-być konkurencją dla Poznania, to jednak potrafiły boleśnie psuć interesy kupców i rzemieślników poznańskich.
W 1510 roku rada miejska ogłosiła zakaz sprzedaży wszelkich produktów- w tym piwa- mieszkańcom Chwaliszewa i innych kościelnych miast oraz- co było chyba ważniejsze- zakazała zakupów ich produktów poznaniakom.
Jednym z najbardziej poszkodowanych był cech piwowarów, gdyż- jak pisze historyk- walki między piwem poznańskim, warzonym na wodzie z Bogdanki, piwem chwaliszewskim na wodzie z Warty i śródeckim na wodzie z Cybiny, trwały do końca samodzielności tych miasteczek…
Źródła: P. Matusik „Historia Poznania”
Oferujemy usługi w zakresie obsługi imprez plenerowych połączonych ze sprzedażą piwa. Targi piwne, żywnościowe, imprezy sportowe i kulturalne, dożynki, dni otwarte itd. Posiadamy mobilne rollbary, namioty, stoły ekspozycyjne. Zapewniamy profesjonalny transport i obsługę.
Możliwość odpłatnego wypożyczenia sprzętu np na uroczystości rodzinne.
Posnania w Twoim ogrodzie: rodzinny grill, imieniny, urodziny, rocznice...
Posnania - idealny kompan do tradycyjnej karkówki, ryb z rusztu, grillowanych warzyw, czy owoców morza.